Zauważyłam, że najlepszym "podkładem" do moich szydełkowych poczynań jest telewizja. Siedzieć i gapić się w pudło najzwyczajniej w świecie nie potrafię. A jeszcze jak przyjdzie czas, że przez ekran, tabunami przewalają się tańczący, śpiewający, umiejący coś....no to jest najlepszy "podkład" do zajęcia rąk.
To taki wstęp...a teraz historia pewnej lampy.
Dostałam ją sporo lat temu. Przyjechała do mnie ze Szwecji. Syn przywiózł mi ją w prezencie, za ciężko zarobione korony. Lampa z abażurem z papieru, dawała piękne "mleczne" światło i prezentowała się niezwykle elegancko. Teraz takich lamp, w sklepach, na pęczki...ale wówczas była jednak rzadkością. Podobała mi się ogromnie..ale nie tylko ja byłam nią zachwycona.
Koty także pałały do niej niebywałym uczuciem, co oczywiście okazywały na swój koci sposób. Sprawdzały pazurami jak zachowa się to dziwne stworzenie. Przez długi czas udawało mi się chronić ją przed kocią wylewnością. Ale kociarze dobrze wiedzą, że to tylko kwestia czasu i koty postawią na swoim. Tak i tym razem się stało. Lampa została okaleczona. Szkoda było mi ją wyrzucać, więc stanęła w kącie pokoju, by zakamuflować ubytki abażura. I tak sobie stała w tym kącie, jak za karę jakąś.
Do czasu :)
Nasze rodzime telewizje , postanowiły zafundować widzom szoły talentowe.... publiczna, komercyjne...wszystkie jednocześnie. Podkład był, należało wymyślić tylko cel zajęcia rąk. Padło na "obolałą" lampę. Wymyśliłam mianowicie, że nadziergam serwetek, serweteczek, serweteniuniek i zgrabnie stworzę z nich abażur do skandynawskiej lampy.
Jak pomyślałam, tak zaczęłam szydełkować. Taaaaaaaaaaaaaa..pomysł świetny, serwetki?...mały pikuś. Połączyć to jakoś, żeby jednak wyglądało nadal jak lampa, to było wyzwanie.
Ile się naprzeklinałam, wiem tylko ja, ile razy miałam ochotę rzucić tym wszystkim w kąt, wiem tylko ja. Jednak się zaparłam. Z mozołem łączyłam, zszywałam, mocowałam.
Efekt jest jak na załączonym obrazku. Tak prezentuje się moje dzieło w stanie spoczynku.
A tak w swej świetlistej okazałości.
I tak skandynawska lampa nabrała polskiego sznytu ;)
Siedzę sobie właśnie w jej towarzystwie i piję kawę. Pobudka dzisiaj wyjątkowo wcześnie, nawet Figę uprzedziłam,. Dzień zapowiada się wyjątkowo intensywnie.
Beata
Bardzo fajny pomysł. Serwetki prezentują się niesamowicie. I wiesz, ja również nie oglądam Tv z pustymi rękami. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitaj w klubie :)
UsuńO lampie ubranej w serwetki myślę od baaardzo dawna... Twoja jest rewelacyjna. Fajnie, że do mnie wpadłaś bo przynajmniej mogę ją podziwiać. Zostanę na dłużej...
OdpowiedzUsuńZapraszam, będzie mi zawsze miło.
OdpowiedzUsuńpodziwiam Cię za cierpliwość i samozaparcie!!
OdpowiedzUsuńmusi być bardzo klimatycznie z kawą przy takiej lampie!:))
Oj tak, kawa zupełnie inaczej smakuje :)
UsuńWspaniały efekt, jeszcze raz podkreślam- szczerze podziwiam za wytrwałość!
OdpowiedzUsuńtak sobie szperam czasem na Twoim blogu i znajduję różne rzeczy. Jak zobaczyłam te lampę teraz to szczena mi opadła z wrażenia i nie mogę jej podnieść. Boooosko! nic więcej nie mogę wydusić z siebie!
OdpowiedzUsuńDziękuję za uznanie :)
UsuńBardzo ładnie wyszła. Niestety nie umiem szydełkować, gdzie nauczyłaś się tej sztuki? :)
OdpowiedzUsuńBabcia minie nauczyła :)
OdpowiedzUsuńMusiałaś mieć bardzo kochaną i cierpliwą babcię :) tradycja nie powinna zaginąć:) :)
UsuńTo prawda, babcia była kochana :)
Usuń