Spodobała Ci się któraś z moich toreb?
Chciałabyś mieć torbę wyjątkową, niebanalną ?
Napisz :catinabagg@gmail.com
Kto pyta, nie błądzi :)

wtorek, 30 lipca 2013

Tym razem kolory sepii.

Ufff...dzień ulgi, chłodek, wiaterek i jest czym oddychać. Ostatnie dni dały popalić, temperatury rodem z Sahary ;) A jak upał, to wiadomo, że nic się nie chce. Torebusie uszyte, czekały na lepszą aurę, bo w tych piekielnych temperaturach, nawet nie myślałam o robieniu zdjęć.
Trochę monotematycznie, ale znowu będą irysy. Tym razem jednak w innej odsłonie kolorystycznej.
Torebeczki są dwie, ten sam wzór, ale w różnych zestawach kolorów.
Wymiary tych "maleństw" to : 16cm x 19cm , długość paska regulowana (wiązany). Zamykane na magnesik :)
Oto pierwsza z nich.

Żeby nikomu nie przyszło do głowy nazwać tych kolorów "jesiennymi" ;).  To są kolory sepii !!!







Miałam kłopot z podszewką, ale myślę, że ta którą wszyłam fajnie komponuje się z całością.


Uznaję, że to są irysy ;)...








 W tym maleństwie kieszonki nie ma, ona sam trochę jak kieszonka ;)

I druga...bliźniacza torebusia



Irysy na podszewce !!!! ;)

To by było na tyle ...lecę delektować się przyjemną temperaturą.

Beata

poniedziałek, 22 lipca 2013

Zanim pokażę torebunię-bliźniaczkę irysowej twórczości, pochwalę się swymi wyczynami piekarniczymi ;)
Spacerując w blogowej przestrzeni trafiłam jakiś czas temu na blog o pięknym, "pachnącym" tytule Kora Cynamonu i tam znalazłam przepis na pyszną tartę z jagodami. Nieco zmodyfikowałam przepis, dodając małą łyżeczkę cynamonu do jagód :) Moja tarta wyglądała tak:

Jest tak pyszna, że znika z prędkością światła, więc podziwiajcie mój spryt i szybkość wykonania zdjęcia ;)

A teraz czas na torebusię bis.


Beata


piątek, 19 lipca 2013

Nie miała baba......

No nie miała baba roweru, to se go sprawiła :)
Rower został nabyty, drogą kupna na tzw. rynku wtórnym ;) Wybór był spory, ale moje oko spoczęło na nim i tak już zostało. A to wszystko z powodu koloru. Jest w pięknym, bordowym kolorze i przypomina mi mój pierwszy rower ( było to lata świetlne temu ;), który zwał się "Karat", był składakiem i miał właśnie bordowy kolor.
Oto mój nabytek
Jako, że to rower miejski, to należało uzbroić go w koszyk. Bo jednak głównie ma służyć jako pojazd zaopatrzeniowy, a przy okazji rekreacyjny.
Koszyk zakupiłam...nówka szefowska,nie śmigana. Co to dla mnie zamontować koszyk(?).......pesteczka.
Jak pomyślałam, tak się zabrałam za montaż.
Należało tylko rozmontować kierownicę, na rozmontowanej,zamontować uchwyt do kosza, następnie skręcić kierownicę. Do uchwytu przymocować kosz. Po czym trzeba było zamontować podpórki do kosza (żeby się nie wypaczał pod wpływem ciężaru) ... te do osi koła należało przykręcić. Zajęcie oceniłam na jakąś godzinkę z przerwą na łyk herbatki..........taaaaaaaaaaaaaaa
Praca zajęła mi jakieś 2 godziny z haczykiem. W tak zwanym między czasie należało wykonać "telefon do przyjaciela", w tej roli świetnie spisał się syn :) . Telefon był nie jeden.....całość działań montażowych była okraszona różnej maści przekleństwami a nawet pięknymi wiązankami. Po d....., po mych plecach spływał pot.... przechodziłam chwile załamania, bo się okazywało, że śrubki będące na wyposażeniu kosza są za krótkie i coś co miało idealnie pasować jakoś nie chciało.  Przy okazji dokonałam inwentaryzacji różnego rodzaju śrub,śrubeczek, nakrętek nakręteczek.( swoją drogą po co ja je kupowałam?)...jednym słowem odwaliłam kawał roboty a tylko zamontowałam kosz na rowerze.
Tyle opowieść rowerowa.
--------------------------------------------------------------------------
Jak wiecie ostatnio, pod przemożnym wpływem córki, szyję torebki....torebusie.... torebunieńki ;)
Prezentuję kolejną. Tak mi się jakoś porobiło, że tworzę je parami. Udało mi się wykończyć jedną, drugą "od pary" pokażę jutro.
Torebka jest malutka 19 x 19 cm.
 Spieszę donieść, że te kwiaty, to irysy :)
Wewnątrz kieszonka.
Tym razem zapinanie na magnesik.



 Beata





czwartek, 18 lipca 2013

Świetna zabawa :)))




Jakiś czas temu zapisałam się na "kocią wymiankę" u Agnieszki
Wczoraj nastąpił jej finał, więc dzisiaj pokażę efekty tej zabawy :)
Najpierw pokażę co dostałam od Agnieszki, bo z nią właśnie wymieniałyśmy się upominkami :)
Zdjęć w dzisiejszym poście będzie sporo, więc proszę o cierpliwość :)
No to zaczynamy :



Piękna "kocia" karteczka.











Paczka pachniała pierniczkami :) i po jej otwarciu zobaczyłam to.



















Pierniczki mnie oczarowały, Do tej pory mogłam je podziwiać tylko na zdjęciach. Uwierzcie mi, że w realu robią piorunujące wrażenie. Ich wykonanie, dbałość o szczegóły, dopieszczone  wszystkie detale.....naprawdę podziwiam ogromnie talent i umiejętności Agnieszki.
Nawet moje koty otrzymały imienne serduszka :)


A to nie wszystko, bo dostałam również piękne materiały.












No i koty moje oszalały, tyle dobroci dla nich było, że nie wiedziały od czego zacząć :)












Myszki są świetną zabawą dla moich futrzaków ;)











I jeszcze jeden rzut oka na całość.
Agnieszko bardzo dziękuję za pierniczkowe słodkości dla mnie. Pierniczki są piękne, ale są również baaaaaaaaaaardzo smakowite, co nie omieszkałam sprawdzić osobiście :))))
Koty kłaniają Ci się w pas w podzięce za pyszności dla nich.


Nadszedł czas pokazania, co ja naszykowałam dla Agnieszki.
 Najpierw wykonałam serwetkę i do niej co jakiś czas dokładałam kolejne drobiazgi :)





















Do serwetki i serduszek doszedł kotek i to "coś" do dekorowania ciast. Mam nadzieję, że Agnieszka wykorzysta to "ustrojstwo" w swoich pierniczkowych szaleństwach ;)











Postanowiłam uszyć dla Agnieszki "kocią" okładkę na notes. Na okładce są dwa kotki, ponieważ Agnieszka ma właśnie dwie kicie i to one są sportretowane na okładce ;)










Do kompletu dla okładek, uszyłam etui na telefon ze śladami kocich łapek :)
I kilka drobiazgów dla milusińskich mruczków Agnieszki.
Agnieszko, zabawa była przednia....miałam wiele frajdy szykując paczkę dla Ciebie i równie wiele przyjemności z otrzymanej przesyłki.
Jeszcze raz dziękuję za świetną zabawę.
Beata

środa, 17 lipca 2013

Takie......bliźniaki (?)

Najtrudniejszy pierwszy krok.....
I to prawda jest. Przymierzałam się do małych torebek od dawnaaaaaaaa. Namowy trwały i trwały...a ja się upierałam, że małe jest brzydkie (!?) W końcu przełamałam się i powstała "taka...mala" ;) No i teraz leci z górki .....
Oto dwie kolejne , z serii "małe".







Najpierw wycięłam "fale" do tej torebki. Na własny, wewnętrzny użytek nazwałam ją "fale Bałtyku" ;) Trochę niebieskiego,  trochę szaro-buro-beżowego.....no wypisz , wymaluj Bałtyk.




Wymiary tej "bałtyckiej" torebusi : 21 x 21 cm.
Długość paska regulowana ( wiązany).














Podszewka kwiecista, wewnątrz kieszonka.











Ta torebka powstała z odpadu po poprzedniej ;)
Tej nadałbym nazwę "Nad modrym Dunajem" ;)
Rozmiary takie same jak "bałtyckiej". Podszewka również identyczna jak wyżej :)
Zabawa z małymi torebkami trwa :)...W szyciu są kolejne....
Beata

poniedziałek, 15 lipca 2013

Taka...."mala"

Dawno, dawno nie  prezentowałam żadnej torby. No bo jakoś nie miałam weny do szycia ;)
Córka od jakiegoś czasu chodziła za mną i marudziła ....."uszyj jakąś małą torebkę, taką torebusię...."
Łatwo się mówi! Ja sama preferuję torby duże, a nawet ogromniaste i jakoś trudno mi było przestawić się na "minimalizm" ;)
Jak dla mnie, to co dzisiaj pokażę jest małe...
Oto ona...mała!!!!....tadammmm!!!




Wymiary tej małej :
wysokość .......  25 cm
szerokość ........ 15 cm (dół)
                 ........ 20 cm (góra)
dł. paska .......... 118 cm













Spód, tak dla kontrastu, jest intensywnie zielony :)
Niebieski i czerwień, prawie takie jak w realu.














A tutaj boczek mojej "małej" :).
Niestety mam kłopot z uchwyceniem kolorów,  tutaj się rozjechały ;(













Wewnątrz jest oczywiście kieszonka na komórkę, a może puderniczkę albo grzebyczek ;)

Kolory podszewki wyszły idealnie ;)








I jeszcze raz w całej swej krasie. Klapka jest w kolorze jaśniutkim, groszkowym.












Myślę, że całość prezentuje się dosyć zabawnie, wesoło.........w końcu jest lato !!!! Co prawda od wczoraj u mnie "trąca" jesienią......ale nie tracę nadziei.
Beata

środa, 10 lipca 2013

Radość

Co jakiś czas spotykam się z koleżankami z liceum. Raz w roku...czasami co dwa lata zdzwaniamy się i spotykamy na kawie, albo na piwku ;)
Jest nas sześć, czasami uda się "skaptować" więcej kobitek, ale stała ekipa to właśnie nasza szóstka. Właśnie wczoraj miałyśmy taką babską nasiadówkę :)
Zawsze jest wesoło. Sypią się wspomnienia, opowieści dziwnej treści ;).......
Od matury minęło 30 lat z okładem, a kiedy widzę te roześmiane twarze, mam wrażenie jakbyśmy świadectwa dojrzałości odbierały rok temu.
Patrzę na te "moje" dziewczyny i zastanawiam się jak potoczyły się nasze losy. Życie w bezwzględny sposób potraktowało nasze marzenia.
Przecież każdej z nas wydawało się, że będzie mieć wspaniałego męża, piękny dom pełen ciepła, cudowne dzieci......miałyśmy robić wielkie kariery, zwiedzać świat (no....Europę). Marzyłyśmy o dostatnim życiu, mlekiem i miodem płynącym.... Wszystkie miałyśmy na oczach różowe okulary.
I każda z nas startowała w dorosłe, samodzielne życie z myślą, że właśnie jej się uda !!!
Hm...każda stając na ślubnym kobiercu z tym wyśnionym i jedynym, wiedziała(!), że jej życie będzie takie jak sobie wymarzyła. Ukochany obiecywał przecież, że on będzie wspaniałym, zapobiegliwym mężem, płatki róż będzie rzucał swojej Księżniczce pod nogi. Wszystkie kłopoty i przeciwności losu będą wspólnie rozwiązywać. Stworzą tandem, którym razem dojadą do pięknej starości.
I na początku zwykle tak jest....wszystko przebiega tak jak sobie wymarzyłyśmy.
A po latach, okazuje się, że rzeczywistość trzeszczy .... tych płatków róż coraz mniej, miód okazuje się zatruty dziegciem, mleko dostaje nam się skwaśniałe...no i z budową tego tandemu też coś nie wychodzi.
A my ?......siadamy przy stoliku w kawiarni i cieszymy się tym co mamy .... Może to, nie jest to, co chciałyśmy...... może nawet nie tak, jak chciałyśmy....a czasami żyjemy tak, jak nie chciałyśmy.....a jednak umiemy się uśmiechać :)
Beata

wtorek, 2 lipca 2013

I jeszcze jeden i jeszcze raz.....

Z torbami, jakoś nie po drodze mi .....
Niby jakieś pomysły po głowie chodzą, ale z realizacją coś nie tak :)
Wzięło mnie na dzierganie. Ilekroć staję przed wyborem, czym zająć ręce.....szyciem torby czy szydełkiem.....pada na szydełko.
W styczniu, tutaj pokazywałam początek swej robótki. Oczywiście myślałam, że miesiąc, no...może dwa i będę mogła pochwalić się efektem. Plany snułam ambitne, gorzej z realizacją. Bo po drodze był leń ( niejeden), inne zajętości i zupełny brak czasu.
Z oporami, pod górę....ale w końcu jest !!!!...

To niewielki fragment całości.....
 a tu nieco większy....
A tutaj w całej swej okazałości :)
Jeszcze rzut oka na boczek ;)
Całość ma wymiary 130x130 cm.
Beata
PS.
Wykonałam kilka innych rzeczy, ale będę mogła je pokazać nieco później, bo tak głosi regulamin zabawy, do której się zgłosiłam. Dzisiaj mogę pokazać tyle :

Aj tam...jeszcze to mogę pokazać ;)

Paczka ruszyła do stolicy :)
Beata