Potrawa jest wielowarstwowa, kaloryczna jak diabli. Zwykle serwuję ją na obiad, z tym że w taki dzień nie spożywam kolacji a i ze śniadaniem na drugi dzień jest kłopot ;)
Została ochrzczona wiele lat temu i dumnie nosi nazwę "picca".
Pierwsze jej wykonania, to był "przegląd" lodówki, Z czasem zawartość "piccy" unormowała się na stałym poziomie i zawiera : kiełbasę, pieczarki, cebulę, paprykę, groszek konserwowy ( to pomysł syna) i rzecz oczywista ser żółty w ilościach hurtowych. Tak naprawdę to wszystkich składników jest lekki nadmiar ;)
Najpierw spód "piccy"...to ciasto drożdżowe. Robię je na tak zwanego czuja. Jedyną stałą jest jajko, reszta, to moja dowolna twórczość.
Odrobina drożdży + jajko + odrobina wody ....to wszystko sobie "rośnie".
Ciasto na blachy.....a bo nie napisałam jeszcze, że jak robię tę swoją "piccę", to muszą być 2 blachy. Jedna jest konsumowana na miejscu, druga na wynos ;)
Dwie blachy z ciastem lądują w piekarniku...czas?...na oko!
Kiedy ciasto lekko się podpiecze, wykładam na nie, wcześniej podduszone, podpieczone składniki.
Najpierw papryka z cebulką.
Na to warstwa startego sera żółtego.
Następnie podsmażona kiełbasa i warstwa sera żółtego.
Następnie podduszone pieczarki, groszek konserwowy i warstwa sera żółtego.
I to wszystko do piekarnika.
Zapiekanie odbywa się oczywiście na oko ;)
Cztery osoby dokonały spustoszenia prostokątnej blachy ;)
"Picca" z tortownicy czeka na podział i wynos ;)
Gotowanie "na oko"...to jest to!!!!
Beata
mmmmm.... zgłodniałam.....ślinka mi cieknie....pycha!
OdpowiedzUsuńNo mi już nie cieknie...bom się obżarła niewyobrażalnie ;)
UsuńAaaa to już widzę jak wygląda ta Twoja pizzza , no mega w górę z pewnością a co na oko smakuje najlepiej :)
OdpowiedzUsuńCmoki
No jest "wyrośnięta" ;)
UsuńNie mogę się do Ciebie dodzwonić :)
UsuńJestem pod telefonem:)
UsuńJaka kolorowa pizza. Ja nie potrafię piec noc na oko. Musi być przepis. Ale zgłodniałam.Buziaczki.
OdpowiedzUsuńTą "picce" robię od tyla lat, że już mi przepis nie potrzebny jest :)
UsuńRobi wrażenie :))
OdpowiedzUsuńSzczególnie kaloryczne ;)
UsuńO tym już nawet nie myślę :))
UsuńLubie pizze, ale jestem za leniwa na takie przygotowania, zwlaszcza na oko ;) Taka dobra pizze mrozona mozna kupic, ze dla naszej dwojki nie oplaca sie robic domowej. Pewnie ta kupna nie rowna sie w smaku do Twojej, ktora wyglada niezwykle apetycznie i jest ze swiezych produktow, ale kosztuje za duzo staran i czasu :)))
OdpowiedzUsuńDzieci mnie motywują...tak sama z siebie, to nie wzięłabym się.
UsuńNa co dzień też leniwa jestem :)
Zupelnie jak ja! Przybij piateczke, siostro leniuszko :)))
UsuńPrzybijam!
UsuńJa to praktycznie wszystko " na oko" w kuchni robię...... no chyba, że miarką jest szklanka, łyżka.......no bo ile to jest szczypta? Soli, albo cukru? Pewnie każdego szczypta jest inna.....
OdpowiedzUsuńW przypadku opisywanego wydarzenia kulinarnego wszystko jest na oko...
UsuńW większości swoich popisów kulinarnych stosuję jakieś miarki, ale najlepiej mi się gotuje bez tych ograniczeń ;)
Ja też od czasu do czasu pozwalam rodzince na takie obżarstwo...
OdpowiedzUsuńNie można wiecznie dbać o linię ;)
UsuńFajna wyżerka, tyle, że nie mogę pojąć, jak może na tak długi czas wystarczyć. Jakaś, choćby lekka kolacja musiałaby jednak być. Jeśli już, mogłabym rozważyć, czy nie ograniczyć obiadowej porcji. Ze śniadaniem natomiast nie byłoby żadnego problemu:-)).
OdpowiedzUsuńEch,rozmarzyłam się na myśl o tej smakowitej "piccy"...
Może wystarczyć...no z tym śniadaniem, to se letko przesadziłam ;), bo ja bez śniadania nie umiem funkcjonować :), podobnie jak bez porannej kawy :)))
UsuńNa (moje) oko... nie ma jak u mamy :)
OdpowiedzUsuńA to prawda ;)...nawet moja herbata lepiej im smakuje ;))))
Usuńnie ma to jak gotowanie na oko! też wyznaje tę zasadę:)
OdpowiedzUsuń