Jak tu nie pisać o jesieni, kiedy trzeba rozpocząć przygotowania do niej. Mieszkam w zabudowie parterowej (czyt. jednorodzinnej ;)), więc nie mogę liczyć, że w kaloryferze, któregoś pięknego dnia, pojawi się gorąca woda i nastąpi ciepło. Żeby tak było, muszę sama o to zadbać. Dziękować niebiosom, ogrzewanie mam gazowe, więc nie muszę się martwić o węgiel, koks czy inne paliwo ;) Ale gazowe, nie znaczy bez problemowe ( koszty pominę milczeniem )......bo taka instalacja wymaga dbania, jak każda inna. Staram się raz w roku sprowadzić fachowca, który dokona przeglądu i czyszczenia pieca. Ze skruchą przyznam, że w zeszłym roku jakoś mi się nie udało......i za to zaniedbanie nastąpiła kara ;) Ponieważ w pewnym momencie zbiornik na wodę rozpoczął wydawanie dźwięków, które początkowo brałam za bzyczenie upierdliwej muchy, bądź komara....hm, trochę czasu mi zabrało, żeby dojść do tego skąd to bzzzzzzyczenie dochodzi. Tym bardziej, że pojawiało się bez żadnego ładu, składu....bywały całe dni zupełnej ciszy. Co tu dużo mówić, śledztwo trwało niemal cały sezon grzewczy i tylko się zastanawiałam gdzie te france ( komar bądź mucha) mają swoją "dziuplę"?, jakoś do głowy mi nie przyszło, że w środku zimy w ogóle trudno o wyżej wymienione.
Kiedy dopadłam prawdziwe źródło dźwięku, na świecie prawie że była wiosna...bzyczenie pojawiało się i znikało...a jak zniknąć nie chciało, to stosowałam metodę, która sprawdzała się na ruskich telewizorach....waliłam pięścią w okolicy bzyczenia....i nie bzyczało :) Ogrzewanie w końcu można było wyłączyć, więc bzyczenie ustało.
Oczywiście podjęłam silne postanowienie, że w okresie letnim zadbam o piec i zbiornik. I się zaczęło...w kwietniu, obiecywałam że w maju.....w maju, że w czerwcu......nooooo wylądowałam we wrześniu. Że tak powiem terminy zaczęły gonić......a i schody się zaczęły....bo poprzedni pan konserwator, albo zmienił telefon, albo zatrudnienie.....więc trzeba było zasięgnąć wiedzy z internetu...
Znalazłam fachowca, co to pozytywne opinie miał...zadzwoniłam....Pan umówił się na wizytę w tym samym dniu.....
Patrzę ja przez okno....a pod dom podjeżdża czarne BMW...lśniące, wymuskane, normalnie "wyczesane" na glanc...a z tego cuda wysiada pan fachowiec..a wiedziałam, że to on, bo był w roboczym "pajacyku" koloru niebiewskiego i miał w ręce olbrzymią skrzynkę narzędziową.
Pan fachowiec dziarsko zabrał się za piec.....sama zasiadłam z książką w fotelu......Lekturę przerwały mi dziwne dźwięki dochodzące spod schodów ( tam znajduje się piec)...dźwięki były typu..."och"...."mmmm"..."aha!"...."o rany!".....nadstawiłam ucha i dopiero usłyszałam...."jak cię odkręcić?"..."no gdzie uciekasz!"..."no to już wiem"...."to tak ci zrobię"......Przez chwilę osłupiałam..........się okazało, że Pan prowadził intensywną konwersację z przeglądanym piecem i z bzyczącą częścią zbiornika. Po ponad 40 minutach zapadła diagnoza : piec jest w porządku, został wyczyszczony, usunięto z jego wnętrza muchy. komary, chrabąszcze(!) A co do bzyczącego ustrojstwa w zbiorniku, należy mu pozwolić bzyczeć, aż się wybzyka zupełnie i dopiero wtedy wymieniać, gdyż koszt wymiany jest spory, a pomimo, że bzyczy, jest sprawny. Objaw wybzyczenia ( czyt.popsucia) będzie taki, że albo nie będę mieć ciepłej wody, albo ogrzewania. I cóż, chwilowo zgodziłam się z tokiem myślenia Pana konserwatora, gdyż ogłoszona przez niego kwota za nową-niebzyczącą wbiła mnie w podłogę.
W tej chwili jestem na etapie szukania zaklęć by ustrojstwo przetrwało jak najdłużej.
Jakiś taki, długachny post mi wyszedł....no to dla wytrwałych, takie coś pokażę :
Jeśli ktoś spyta..."a skąd taki pomysł"....albo...."a dlaczego takie"....odpowiadam ...A BO TAK ;)
Beata
To są uroki bycia na swoim,nam piec trzasnął w drugi dzień świat Bożego Narodzenia, dobrze że jeszcze wtedy kominek był , chociaż on z tej racji miał wzięcie.
OdpowiedzUsuńTo czeka Cię następny sezon z bzyczeniem :)
Te pytajniki fajne na etui,tak sobie przeglądałam Twoje prace w kalejdoskopie, i nadziwić się nie mogę skąd czerpiesz pomysły na te aplikacje, tańcząca para , super, koty , rewelacja :)
Buziaki :) ślę
Ilonko, dzięki za dobre słowo...łechcesz moje ego ;) Z pomysłami bywa różnie, najczęściej pojawiają się przed zaśnięciem :)
UsuńZ piecem będzie pewnie mała nerwówka, ale staram się być optymistycznie nastawiona ;)
To są uroki mieszkania ...
OdpowiedzUsuńA etui z pytajnikami świetne ...
Świetnie się mieszka, tylko czasami trzeba słuchać bzykania;)
UsuńTe piece .... ogrzewanie :( też musiałabym zaprosić jakiegoś umyślnego w celu dokładniejszego przeglądu pieca.
OdpowiedzUsuńEtui świetne :) Adekwatne też moze w kontekście Twojego pieca ;) Co z nim będzie? Wybzyka się i będzie działał? Itd. ...
Nadszedł czas, kiedy trzeba sobie przypomnieć, że lada moment, piec będzie niezbędny żeby nie zmarznąć :)
UsuńOby się wybzykał i działał ;)
To może z nim pogadaj, żeby się nie wygłupiał? Nie mówię, że ma rezygnować z tego bzykania, ale niech robi to dyskretniej i rzadziej? Pod Twoją nieobecność?
UsuńNo sugerowałam...ale jakiś taki nie wychowany i bezwstydny jest.
UsuńBądź dobrej myśli a etui śliczne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Zosia.
Staram się myśleć pozytywnie :)
OdpowiedzUsuńPo takiej wizycie fachowca też by mi znaki zapytania wyskoczyły.
OdpowiedzUsuńLiczę na to ,że będzie ciepła zima... :-)))
Oj, ja też :)
UsuńO matko, skąd ja to znam :) To znaczy obiecywać sobie, że wymienimy piec(który cieknie od poprzedniego sezonu)przed nowym sezonem. I dalej stoi w piwnicy i palimy w nim.
OdpowiedzUsuńBo cieknie tylko tak troszkę, raz na kilka dni dopuścimy wodę i wszystko gra :) Ciągle są ważniejsze wydatki niż ten piec.
Etui na czasie ... ile te nasze piece wytrzymają :)
Pozdrawiam
No właśnie, zawsze znajdzie się jakiś pilniejszy, ważniejszy wydatek:)
UsuńSamo życie, pozdrawiam i uśmiechy posyłam!
OdpowiedzUsuńDobry wieczór u Ciebie Beatko!:-)) Wpadam z rewizytą. O piecu nieszczęsnym, rozbzyczanym poczytałam. Fajnie napisane. Z jajem, chociaż na pewno to jego bzyczenie nie jest dla Ciebie wcale śmieszne! Oby tylko piec nie wybzyczał sie nagle w środku zimy! Nam sie hydrofor zeszłej zimy wybzyczał i przez tydzień wodę ze studni wiadrami na sznurku ciagneliśmy. Hydraulik nie umiał bzyczydłą naprawić a wreszcie mój maz dzięki internetowi dokształcił sie i sam po wielu mękach naprawił ustrojstwo. Od tej pory tez mamy w zwyczaju nasłuchiwać podejrzanych bzyczeń naszych wszystkich urzadzeń domowych, od których zależymy a bez nich jestesmy jak dzieci we mgle....
OdpowiedzUsuńSerdecznosci zasyłam!:-))
Witam w moich progach :)
UsuńTrochę się boję, jak to bzyczenie się rozwinie..ale chwilowo nie mam wyjścia i muszę się zdać na los.
Każdą zimę przeżywam w lekkim stresie, najbardziej obawiam się o urządzenia grzewcze, bo w środku zimy, to katastrofa, a kominka nie posiadam...ale może jakoś los będzie łaskawy :)
Miejsca na kozę szukaj w salonie! Będzie jak nalazł, kiedy pod schodami przestanie bzyczeć:) Pytajniki tak bo tak są urocze!
OdpowiedzUsuńZeżarło mi wcześniejszą odpowiedź:(
OdpowiedzUsuńMyślałam o "kozie" ;)...ale niestety miejsca brak!