To też jest zima :)
A to taka "wisienka" na zimowym, greckim torcie.
Aaaaaa...jeszcze jedna
Zdjęcia są jak najbardziej aktualne ....no z zeszłego tygodnia, więc pewnie te kwiatki są większe a mandarynki bardziej dojrzałe .
Całuję i pozdrawiam wszystkie koleżanki, które tu jeszcze zaglądają.
Beata
Cat in a bag
Spodobała Ci się któraś z moich toreb?
Chciałabyś mieć torbę wyjątkową, niebanalną ?
Napisz :catinabagg@gmail.com
Kto pyta, nie błądzi :)
Chciałabyś mieć torbę wyjątkową, niebanalną ?
Napisz :catinabagg@gmail.com
Kto pyta, nie błądzi :)
środa, 4 lutego 2015
sobota, 25 października 2014
Sobowtóra mieć....
Piątkowy wieczór.
Razem z córką siedzimy w kawiarni. Delektujemy się kawą z bitą śmietaną. Obgadujemy świat.....
Mimo, że temat rozmowy był wysoce zajmujący, zwracamy uwagę, na nieco dziwne zachowanie młodego, około dwudziestoletniego człowieka. Kilkukrotnie przeszedł obok naszego stolika, przyglądał się nam, w dosyć nachalny sposób.... obydwie odniosłyśmy wrażenie, że chciałby zagadać...ale w końcu rezygnuje. Towarzysząca mu dziewczyna, wyraźnie była zniecierpliwiona jego zachowaniem. Obydwie przekopałyśmy zakamarki pamięci, ale żadna z nas nie kojarzyła owego młodzieńca. Obstawiałam, że to cichy wielbiciel córki ;)....przez chwilę młodzian był tematem naszej rozmowy, ale szybko pochłonęły nas zupełnie inne, ważniejsze dla nas sprawy.
Zagadane, zupełnie zapomniałyśmy o dziwnym nieco zdarzeniu.
Nadszedł moment poprawienia urody, przypudrowania noska itp. ;) Idę w kierunku miejsca, gdzie te czynności można dyskretnie wykonać...i nagle słyszę....
"Dzień dobry pani !"....młody człowiek, który kilkadziesiąt minut wcześniej zwrócił naszą uwagę, właśnie uśmiechał się do mnie. Nooooo.... zatkało mnie...a chłopak kontynuuje..."Pani uczyła mnie języka angielskiego w gimnazjum nr 8 ".....Ratunku !!! nie jestem nauczycielką.....nie uczyłam w szkole.....języka angielskiego!!! Tłumaczę, że to nie ja....ale młodzieniec się upiera......Pada imię i nazwisko...zapamiętałam tylko imię ... Alicja. Nadal tłumaczę, że z oświatą nie miałam nic wspólnego od ponad 30 lat, kiedy sama ukończyłam edukację. On mi nie wierzył, że ja to nie jego nauczycielka !
Jeszcze chwilę trwało to dziwne qui pro quo.....padło nawet pytanie... "I nie ma pani siostry bliźniaczki?"...no kurcze....nie mam!!!
W końcu młodzieniec poddał się...nadal kręcił głową z niedowierzaniem....stwierdził, że wobec tego mam sobowtóra.
To zdarzenie przypomniało mi, że kilkanaście lat temu wielu znajomych, miało do mnie pretensje, że ich nie poznaję. Widywano mnie w miejscach, w których nie byłam..... w autobusach, którymi nie jeździłam....na ulicach, którymi nie chodziłam ;)
Tak się zastanawiam..iść pod to gimnazjum i poszukać swego sobowtóra?
Razem z córką siedzimy w kawiarni. Delektujemy się kawą z bitą śmietaną. Obgadujemy świat.....
Mimo, że temat rozmowy był wysoce zajmujący, zwracamy uwagę, na nieco dziwne zachowanie młodego, około dwudziestoletniego człowieka. Kilkukrotnie przeszedł obok naszego stolika, przyglądał się nam, w dosyć nachalny sposób.... obydwie odniosłyśmy wrażenie, że chciałby zagadać...ale w końcu rezygnuje. Towarzysząca mu dziewczyna, wyraźnie była zniecierpliwiona jego zachowaniem. Obydwie przekopałyśmy zakamarki pamięci, ale żadna z nas nie kojarzyła owego młodzieńca. Obstawiałam, że to cichy wielbiciel córki ;)....przez chwilę młodzian był tematem naszej rozmowy, ale szybko pochłonęły nas zupełnie inne, ważniejsze dla nas sprawy.
Zagadane, zupełnie zapomniałyśmy o dziwnym nieco zdarzeniu.
Nadszedł moment poprawienia urody, przypudrowania noska itp. ;) Idę w kierunku miejsca, gdzie te czynności można dyskretnie wykonać...i nagle słyszę....
"Dzień dobry pani !"....młody człowiek, który kilkadziesiąt minut wcześniej zwrócił naszą uwagę, właśnie uśmiechał się do mnie. Nooooo.... zatkało mnie...a chłopak kontynuuje..."Pani uczyła mnie języka angielskiego w gimnazjum nr 8 ".....Ratunku !!! nie jestem nauczycielką.....nie uczyłam w szkole.....języka angielskiego!!! Tłumaczę, że to nie ja....ale młodzieniec się upiera......Pada imię i nazwisko...zapamiętałam tylko imię ... Alicja. Nadal tłumaczę, że z oświatą nie miałam nic wspólnego od ponad 30 lat, kiedy sama ukończyłam edukację. On mi nie wierzył, że ja to nie jego nauczycielka !
Jeszcze chwilę trwało to dziwne qui pro quo.....padło nawet pytanie... "I nie ma pani siostry bliźniaczki?"...no kurcze....nie mam!!!
W końcu młodzieniec poddał się...nadal kręcił głową z niedowierzaniem....stwierdził, że wobec tego mam sobowtóra.
To zdarzenie przypomniało mi, że kilkanaście lat temu wielu znajomych, miało do mnie pretensje, że ich nie poznaję. Widywano mnie w miejscach, w których nie byłam..... w autobusach, którymi nie jeździłam....na ulicach, którymi nie chodziłam ;)
Tak się zastanawiam..iść pod to gimnazjum i poszukać swego sobowtóra?
środa, 15 października 2014
...okrągłe i kwadratowe ;)
Dawno mnie tu nie było......no.tak się złożyło.
Dzisiaj nieśmiało wracam :)
Przez te kilka miesięcy nie siedziałam bezczynnie.
Ogarniałam dom, ogarniałam ogródeczek, oswajałam zaokienną rzeczywistość. A to wszystko są czynności pracochłonne, niestety nie zawsze dające spektakularne efekty. Taki mozolny, codzienny trud.....
W ramach sprawienia sobie przyjemności, oczywiście dziergałam...i wydziergałam takie coś
Prościutki wzór, nie wymagający wyjątkowych umiejętności...ale myślę że uzyskałam dosyć przyjemny efekt :).
Leży na stole i cieszy moje oczy ;)
Serwetę skończyłam jakiś czas temu.....
Teraz zajmuje mnie pomysł na sweter....a może płaszcz?.....jeszcze nie zdecydowałam.
Początki wyglądają tak.....
Pomysł zakiełkował w mojej głowie kilka miesięcy temu, ale z realizacją musiałam poczekać, bo potrzebowałam sporej ilości swetrów.......rodzina i znajomi obdarowywali mnie nie chcianymi, nie modnymi, dzianinowymi okryciami. No i teraz właśnie nadszedł czas realizacji pomysłu...zdobyte okrycia, pocięłam na kwadraty, prostokąty...i obecnie jestem na etapie łączenia ich.....taki dzianinowy patchwork powstaje...trochę to żmudne zajęcie, bo muszę połączyć jakieś 100 - 120 kwadratów.
Przyznam się, że nie jestem w stanie przewidzieć, co też "wyjdzie" z tego mojego szycia. Liczę na to, że kolorystyczny bałagan uda mi się okiełznać i całość będzie przyjemna dla oka ;)
Beata :)
Dzisiaj nieśmiało wracam :)
Przez te kilka miesięcy nie siedziałam bezczynnie.
Ogarniałam dom, ogarniałam ogródeczek, oswajałam zaokienną rzeczywistość. A to wszystko są czynności pracochłonne, niestety nie zawsze dające spektakularne efekty. Taki mozolny, codzienny trud.....
W ramach sprawienia sobie przyjemności, oczywiście dziergałam...i wydziergałam takie coś
Prościutki wzór, nie wymagający wyjątkowych umiejętności...ale myślę że uzyskałam dosyć przyjemny efekt :).
Leży na stole i cieszy moje oczy ;)
Serwetę skończyłam jakiś czas temu.....
Teraz zajmuje mnie pomysł na sweter....a może płaszcz?.....jeszcze nie zdecydowałam.
Początki wyglądają tak.....
Pomysł zakiełkował w mojej głowie kilka miesięcy temu, ale z realizacją musiałam poczekać, bo potrzebowałam sporej ilości swetrów.......rodzina i znajomi obdarowywali mnie nie chcianymi, nie modnymi, dzianinowymi okryciami. No i teraz właśnie nadszedł czas realizacji pomysłu...zdobyte okrycia, pocięłam na kwadraty, prostokąty...i obecnie jestem na etapie łączenia ich.....taki dzianinowy patchwork powstaje...trochę to żmudne zajęcie, bo muszę połączyć jakieś 100 - 120 kwadratów.
Przyznam się, że nie jestem w stanie przewidzieć, co też "wyjdzie" z tego mojego szycia. Liczę na to, że kolorystyczny bałagan uda mi się okiełznać i całość będzie przyjemna dla oka ;)
Beata :)
sobota, 21 czerwca 2014
Praga cz.3
Praga, to nie tylko zabytki i piękne kamienice. Atmosferę miasta tworzą również, a właściwie przede wszystkim ludzie. Na każdym kroku spotykałyśmy się życzliwością Czechów. Ponieważ Pragę zwiedzałyśmy na "własną rękę", wielokrotnie byłyśmy zmuszone zwracać się do przechodniów o pomoc. Gdy dowiadywali się, że jesteśmy z Polski, dzielili się wspomnieniami o Krakowie, Wrocławiu......i Jasnej Górze :)))) Bariera językowa właściwie nie istniała......my mówiłyśmy po polsku, oni po czesku i to wystarczyło :) Rozmawiałyśmy z Rosjanką, która opowiadała nam o swojej dalekiej rodzinie, osiadłej w Lublinie :)))
Na ulicach Pragi spotykałyśmy i takie obrazki.
Pan grał przepięknie na tym instrumencie. Sprzedawał swoje płyty, ale nie nabyłam...niestety.
Takich "magików" spotkałyśmy kilku......jak to robili nie mam zielonego pojęcia :)
Ci grajkowie koncertowali na Moście Karola.
Ta para mimów, rozbawiała turystów na Rynku Starego Miasta.
Praga, to również piękne ogrody i parki.
Udało nam się odnaleźć ogród Franciszkanów (Frantiskanska zahrada). W centrum miasta, kilkadziesiąt metrów od zatłoczonego i rozkrzyczanego Placu Wacława, znajdujemy się w miejscu,które śmiało mogę nazwać "świątynią dumania". Kiedyś zakonnicy uprawiali tutaj zioła, kwiaty, drzewka owocowe. Miejsce niezwykle ciche, spokojne, pełne róż i różanego zapachu. Przekraczając jego bramę, trafiamy w inny świat.....
I jeszcze jedno miejsce, które mnie zauroczyło.
Na wzgórzu Petrin ...róże w sąsiedztwie mięty....nie muszę chyba pisać, jak aromatyczne było to miejsce.
Jeszcze spacer bulwarem, nad brzegiem Wełtawy...
......i czas pożegnać się z Pragą.
Na ulicach Pragi spotykałyśmy i takie obrazki.
Pan grał przepięknie na tym instrumencie. Sprzedawał swoje płyty, ale nie nabyłam...niestety.
Takich "magików" spotkałyśmy kilku......jak to robili nie mam zielonego pojęcia :)
Ci grajkowie koncertowali na Moście Karola.
Ta para mimów, rozbawiała turystów na Rynku Starego Miasta.
Praga, to również piękne ogrody i parki.
Udało nam się odnaleźć ogród Franciszkanów (Frantiskanska zahrada). W centrum miasta, kilkadziesiąt metrów od zatłoczonego i rozkrzyczanego Placu Wacława, znajdujemy się w miejscu,które śmiało mogę nazwać "świątynią dumania". Kiedyś zakonnicy uprawiali tutaj zioła, kwiaty, drzewka owocowe. Miejsce niezwykle ciche, spokojne, pełne róż i różanego zapachu. Przekraczając jego bramę, trafiamy w inny świat.....
I jeszcze jedno miejsce, które mnie zauroczyło.
Na wzgórzu Petrin ...róże w sąsiedztwie mięty....nie muszę chyba pisać, jak aromatyczne było to miejsce.
......i czas pożegnać się z Pragą.
wtorek, 17 czerwca 2014
Praga cz.2
Trzydniowy spacer po Pradze, zostawił niezapomniane wrażenia.
Niekończące się szeregi kamienic, tworzą nieco bajkowy świat.
Założenie było takie, że do miejsc które "należy" zobaczyć, będziemy docierały komunikacją miejską, ale ulice Pragi są tak urokliwe, że spacer nimi, był dodatkową atrakcją :)
W Pradze jest ogrom miejsc, które obowiązkowo trzeba zobaczyć. Jednak trzy dni, to zdecydowanie za mało, żeby dotrzeć do każdego ciekawego miejsca. Dokonałyśmy więc pewnej selekcji, tak by mieć również czas na spokojne zachwycanie się Pragą, spacery po parkach, które są równie fascynujące jak jej zabytki, spacery ulicami i chłonięcie atmosfery miasta.
Na naszej liście znalazły się oczywiście Hradczany ze Złotą Uliczką, Most Karola, Stary Rynek, Plac Wacława z rzeźbą św. Wacława, wzgórze Petrin. Dom Miejski z Bramą Prochową, Teatr Narodowy,Muzeum Muchy, Tańczący Dom.
Jak pisałam wcześniej do wszystkich tych miejsc docierałyśmy na własnych nogach, każdego dnia fundowałyśmy sobie 12- godzinny spacer i każdego wieczora martwiłyśmy się, że na drugi dzień nie damy rady...ale dawałyśmy :))))
Dom Miejski
Brama Prochowa
Rzeźba na dachu Teatru Narodowego
Widok na Most Karola
Wartownik przed Hradczanami
Złota Uliczka
Złota Uliczka
Rynek Starego Miasta
Rynek Starego Miasta
Tańczący Dom
Praga jest miastem zachwycającym i zadbanym. Remontowane i restaurowane są nie tylko budynki ważne historycznie dla Czechów. Nasze spacery prowadziły nas niejednokrotnie w miejsca mało znane, znajdujące się na uboczu szlaków turystycznych i tam również widać było dbałość o budynki i ulice
Praga to niekończący się ciąg kamienic. I mimo, że budynki mają różne fasady, czasami bardzo zdobne a czasami dosyć surowe, tworzą całość, na którą patrzy się z przyjemnością. Dają poczucie porządku i ładu.
Praga to miasto, w którym oddycha się pełna piersią.
Niekończące się szeregi kamienic, tworzą nieco bajkowy świat.
Założenie było takie, że do miejsc które "należy" zobaczyć, będziemy docierały komunikacją miejską, ale ulice Pragi są tak urokliwe, że spacer nimi, był dodatkową atrakcją :)
W Pradze jest ogrom miejsc, które obowiązkowo trzeba zobaczyć. Jednak trzy dni, to zdecydowanie za mało, żeby dotrzeć do każdego ciekawego miejsca. Dokonałyśmy więc pewnej selekcji, tak by mieć również czas na spokojne zachwycanie się Pragą, spacery po parkach, które są równie fascynujące jak jej zabytki, spacery ulicami i chłonięcie atmosfery miasta.
Na naszej liście znalazły się oczywiście Hradczany ze Złotą Uliczką, Most Karola, Stary Rynek, Plac Wacława z rzeźbą św. Wacława, wzgórze Petrin. Dom Miejski z Bramą Prochową, Teatr Narodowy,Muzeum Muchy, Tańczący Dom.
Jak pisałam wcześniej do wszystkich tych miejsc docierałyśmy na własnych nogach, każdego dnia fundowałyśmy sobie 12- godzinny spacer i każdego wieczora martwiłyśmy się, że na drugi dzień nie damy rady...ale dawałyśmy :))))
Dom Miejski
Brama Prochowa
Rzeźba na dachu Teatru Narodowego
Widok na Most Karola
Wartownik przed Hradczanami
Złota Uliczka
Złota Uliczka
Rynek Starego Miasta
Rynek Starego Miasta
Tańczący Dom
Praga jest miastem zachwycającym i zadbanym. Remontowane i restaurowane są nie tylko budynki ważne historycznie dla Czechów. Nasze spacery prowadziły nas niejednokrotnie w miejsca mało znane, znajdujące się na uboczu szlaków turystycznych i tam również widać było dbałość o budynki i ulice
Praga to niekończący się ciąg kamienic. I mimo, że budynki mają różne fasady, czasami bardzo zdobne a czasami dosyć surowe, tworzą całość, na którą patrzy się z przyjemnością. Dają poczucie porządku i ładu.
Praga to miasto, w którym oddycha się pełna piersią.
niedziela, 15 czerwca 2014
Praga cz. 1
Praga zdobyta ;)))))
Za mną trzy, niezwykle intensywne dni.
Podróż do Pragi odbyła się w warunkach luksusowych. Miałyśmy miejsca leżące, więc większą część drogi mogłyśmy "kimać".
W hotelu przywitano nas niezwykle sympatycznie i pomimo, że doba hotelowa zaczynała się od 14, udostępniono nam pokój o 5,30. Już o godzinie 7 jechałyśmy metrem do centrum, zaopatrzone w przewodnik, rozmówki i mapę.
Metro "wyrzuciło" nas w centrum miasta, przysłowiowy "rzut beretem" od Placu Wacława.
Każdy z trzech dni, rozpoczynałyśmy w tym samym miejscu, kawą z ulicznej budki ( kawa była odlotowa !!!)
Dzisiaj ogólny rzut oka na Pragę.
Kilka zbliżeń na detale, które zdobią kamienice
Tyle na dzisiaj. Muszę uporządkować zdjęcia, ściągnąć fotki od koleżanki i postaram się pokazać zabytki i miejsca do których dotarłam.
Za mną trzy, niezwykle intensywne dni.
Podróż do Pragi odbyła się w warunkach luksusowych. Miałyśmy miejsca leżące, więc większą część drogi mogłyśmy "kimać".
W hotelu przywitano nas niezwykle sympatycznie i pomimo, że doba hotelowa zaczynała się od 14, udostępniono nam pokój o 5,30. Już o godzinie 7 jechałyśmy metrem do centrum, zaopatrzone w przewodnik, rozmówki i mapę.
Metro "wyrzuciło" nas w centrum miasta, przysłowiowy "rzut beretem" od Placu Wacława.
Każdy z trzech dni, rozpoczynałyśmy w tym samym miejscu, kawą z ulicznej budki ( kawa była odlotowa !!!)
Dzisiaj ogólny rzut oka na Pragę.
Kilka zbliżeń na detale, które zdobią kamienice
Tyle na dzisiaj. Muszę uporządkować zdjęcia, ściągnąć fotki od koleżanki i postaram się pokazać zabytki i miejsca do których dotarłam.
Subskrybuj:
Posty (Atom)